Premiera e-booka: ekspresowa dieta pudełkowa w 3 wariantach kalorycznych 50% taniej

 Dni
 Godzin
 Minut

5 błędów w odchudzaniu i moja metamorfoza

Spis treści

„Nie jem dużo, a tyję” – też tak myślałam, dopóki nie zaczęłam wszystkiego ważyć i liczyć kalorii. Prawda początkowo była okrutna. Okazało się, że sporo przekraczałam swoje zapotrzebowanie kaloryczne. Przez 4 lata, kiedy zaczynałam się odchudzać na prawdę wiele się nauczyłam i chciałabym uchronić Cię przed błędami, które ja popełniałam. Od kiedy przestałam popełniać błędy, utrzymuję sylwetkę.

Błąd nr 1

Nadwyżka kaloryczna

Czy chcesz czy nie, odchudzanie jest proste i tak na prawdę polega na stosowaniu się do obliczonych wartości z gotowych wzorów. Niby proste, ale jednak od razu kojarzy nam się z jakimiś nakazami i sztywnymi ramami. Nic bardziej mylnego – deficyt kaloryczny lub jedzenie według swojego zapotrzebowania kalorycznego pokazuje Ci, ile możesz jeść. Jasne, że jakość spożywanych posiłków jest ważna, ale wiadomo – jesteśmy tylko ludźmi i nie zawsze mamy ochotę na to, co zdrowe. Jeżeli chcesz obliczyć swoje zapotrzebowanie kliknij tutaj. Do liczenia kalorii, polecam Ci aplikację Fitatu. Jeżeli jednak nie chce Ci się liczyć kalorii w sklepie możesz kupić sobie gotowe jadłospisy z wyliczonymi kaloriami przez dietetyka. W budowaniu objętości posiłków pomogą Ci owoce i warzywa, które mają dużą objętność, a mało kalorii, w dodatku mają mnóstwo wartości, które odżywią Twój organizm.

Błąd nr 2

Podjadanie przez źle dobraną kaloryczność posiłków w ciągu dnia

Tu cukiereczek, tam ciasteczko, pizzówka, tu wafle ryżowe z masłem orzechowym na szybko w pracy. Brzmi znajomo? To bardzo przyczyniło się do tego, że przytyłam 25 kg. Nie jadłam śniadań, jedynie rano piłam kawę. Na uczelnię zabierałam jedną kanapkę, w przerwie kupowałam sobie kawę latte, a do tego w automacie jakieś przekąski. Gdy szłam na autobus, aby wrócić do domu zachodziłam do piekarni i kupowałam sobie drożdżówkę. Wszystkie te produkty miały sporo kalorii, a były małe objętościowo, czyli w sumie to „mało jadłam”. Mało, nie znaczy „mało kalorii”. Tym oto sposobem miałam przy wzroście 165 cm nabite już ok. 1500 kcal. Gdy wracałam do domu jadłam obiad, który ugotowała mama, zamawialiśmy coś z mężem lub jedliśmy u niego. Na wieczór do serialu lubiliśmy coś pochrupać – najlepiej TV pakę chipsów, a że po słonym zjadły coś słodkiego, a jeszcze zapił colą, to na koniec dnia miałam dobre 4000 kcal na liczniku. Skąd to wiem? Bo na początku mojej drogi wszystko zapisywałam i na początku byłam w dość dużym szoku. Dzisiaj jem zbilansowane posiłki, dlatego też nie mam potrzeby podjadać, w dodatku nie przeszacowuję swojej aktywności spontanicznej, ale o tym w kolejnym punkcie.

Dzisiaj jest premiera nowego e-buczka 8 jadłospisów w 5 opcjach kalorycznych. E-buczka możesz kupić od 12.11-19.11 za 39,99 zł. Dodatkowo dostaniesz 2 jadłospisy w kaloryczności 1800 z nigdy nie publikowanymi przepisami. To jedyna taka okazja, ta cena już się nie powtórzy.

NatiBuczi

Błąd nr 3

Przeszacowywanie aktywności fizycznej

W ciągu dnia wykonujemy różne czynności, czyli jest to tzw. spontaniczna aktywność fizyczna (NEAT – Non-exercise activity thermogenesis). Ta aktywność spontaniczna występuje podczas spaceru, sprzątania, gotowania, zabawy z dzieckiem czy zwierzakami oraz podczas innych spontanicznych aktywności w ciągu dnia, gdy poruszamy naszym ciałem. Dzięki takim czynnościom Twoje zapotrzebowanie wzrasta, ale jednak nie będzie równało się treningowi. Moim błędem, gdy zaczynałam ćwiczyć było wpisywanie sobie PAL (współczynnika aktywności fizycznej na poziomie – wysoki), a wysoki współczynnik ma osoba, która pracuje fizycznie, a w dodatku trenuje 5-6 razy w tygodniu, albo i lepiej. Niektórym wydaje się, że mam wysoką aktywność fizyczną, natomiast prawda jest taka, że moja praca jest siedząca – owszem robię kroki i trenuję, ale moja aktywność w dalszym ciągu jest umiarkowana 1.5 – 1.6. Są dni, gdy mam dużo pracy i przez cały dzień zrobię 3000 kroków, wtedy moja aktywność jest na poziomie 1.4 – 1.5). Dlatego też ja kieruję się taką zasadą, gdy jestem na redukcji – obliczam zapotrzebowanie, odejmuje od niego na początku 10%, w kolejnym tygodniu 15%, a po miesiącu 20%. Robię tak, aby nie robić z redukcji kary. Bo dieta to nie kara, tylko trzeba do niej odpowiednio podejść.

Błąd nr 4

Odpuszczanie w weekendy

Tak jak wspominałam w pierwszym punkcie – redukcja to matematyka. Więc nie ma się co dziwić, jak trzymasz się swoich postanowień i dążysz do celu przez 5 dni, a w piątek wieczorem wychodzisz na miasto czy zamawiasz 2 pizzunie, bo jedna mało. U mnie to przez długi czas było problem. Chociaż jestem świadoma i studiuje dietetykę, to czasami dalej się na tym łapię. W dodatku dochodzi alkohol, ale o nim będzie w kolejnym punkcie. Później w sobotę jest kacyk, więc, gdy organizm jest zatruty, to nie myślimy racjonalnie, tylko walczymy o przetrwanie, więc najlepiej byłoby zjeść jakieś „antidotum” – wtedy pojawia się w myślach popularna restauracja pod złotymi łukami, najlepiej z dużą colą i powiększonym zestawem z sosem śmietanowym i pyk – ok. 1500 kcal wpadło w jednym posiłku. Na kaca też fajnie podbić poziom glukozy, więc słodyczki wchodzą jak złoto. Także piątek wieczór nadwyżka kaloryczna, w sobotę również. A w niedzielę, jeszcze wypadnie obiad u mamy, babci czy jeszcze kogoś. Także kończymy weekend z nadwyżką np. 5000 kcal. Wcale nie jest to tak trudno nabić – policz sobie kiedyś kalorie następnego dnia po imprezie, jak puszczasz hamulec. Prawda bywa okrutna, ale nie ma lepszej nauki niż na błędach. Dlatego też, gdy zaszalejesz, nie obwiniaj się – po prostu wróć do swoich zdrowych nawyków, nie rób żadnych głodówek i ciesz się, że jesteś dzisiaj mądrzejszą osobą i bogatszą o te doświadczenia.

Błąd nr 5

Alkohol – piwerko, łycha z colą czyli ze mną się nie napijesz?

Jeżeli mówimy o alkoholu, to warto wspomnieć, że nie utyjesz od lampki wina w tygodniu, ale każdy, kogo dotyczy ten punkt, raczej na lampce wina w tygodniu nie kończy. Jeden gram alkoholu ma 7 kcal. Butelka piwa ma zazwyczaj pół litra, a 100 ml piwa ma 29 kcal i już 145 kcal czyli tyle co 440 g TRUSKAWEK. Truskawkami w takiej ilości się najesz, a jednym piwem zrobisz sobie smak na kolejne (w najlepszym wypadku), lub najprawdopodobniej na kilka. Polecam Ci także dokument społeczno-kulturowy na Netflixie „Cała prawda o alkoholu”, który bardzo mi pomógł w jego ograniczeniu. Znalazłam go też tutaj – kliknij.

Kaloryczność wybranych alkoholi na 100 ml:

  • wódka – 220 kcal
  • whisky – 250 kcal
  • koniak – 235 kcal
  • likier – 250 kcal
  • wino czerwone wytrwane – 68 kcal
  • wino białe wytrwane – 66 kcal
  • piwo ciemne – 68 kcal
  • cydr – 47 kcal
  • wino białe słodkie – 82 kcal
  • wino czerwone słodkie -70 kcal
  • Piwo smakowe jabłkowe – 48 kcal

W dodatku po alkoholu chętniej sięgamy po różne przekąski, nie myślimy racjonalnie. Mamy ochotę jeść więcej i najlepiej to, czego odmawiamy sobie, aby utrzymywać wymarzoną sylwetkę. Dlatego też świetnie sprawdza się stosowanie zasady 80/20 – czyli w 80% jem i piję to co odżywcze i jak najmniej przetworzone, a w 20% jesz to co chcesz.

Jeżeli potrzebujesz takiego pakietu startowego wiedzy na początku swojej drogi, to możesz nabyć w sklepie e-buczka 7 jadłospisów i tam znajdziesz treści, które przygotowałam na podstawie publikacji naukowych. Starałam się opisać treści merytoryczne w jak najbardziej przystępny sposób. Tam też szerzej opisuję zasadę 80/20, która towarzyszy mi od około roku.

Teraz pokażę Ci kilka zdjęć porównawczych, ile schudłam na moich przepisów i zmianie nawyków. Sama się do siebie uśmiecham jak patrzę na te zdjęcia. Jeżeli jesteś na początku drogi, koniecznie zrób sobie zdjęcia, aby móc zrobić porównanie za jakiś czas. Czas i tak płynie – od Ciebie zależy ja go wykorzystasz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *